Choć minimalizm jest ostatnio w modzie, w wielu sytuacjach zgodnie uważamy, że więcej znaczy lepiej. Przykładowo, zazwyczaj lepiej czujemy się z nadmiarem pieniędzy niż ich niedostatkiem. Oprócz tego wolimy cieszyć się większym niż mniejszym uznaniem wśród innych ludzi, a w biznesie wzrost ogólnie kojarzony jest z czymś pozytywnym.
Oczywiście bywa też, że mniej znaczy lepiej. Na przykład prędkość, z jaką samochód rozpędza się do setki, jest jednym z mierników jego wydajności – im krótszy jest ten czas, tym lepiej. Również w przypadku stron internetowych i praktycznie całego świata oprogramowania — szybciej (mniej), znaczy lepiej.
Wydawać by się mogło, że są to sprawy błahe i oczywiste, a podane wyżej przykłady służą tylko zapełnieniu przestrzeni i wygenerowaniu ruchu. Jeżeli przyjrzymy się jednak sytuacji nieco bliżej — okaże się, że mierniki jakości nie są w wielu przypadkach takie oczywiste, jak nam się wydaje.
Marketing czyni cuda i większy może więcej
Megapiksele. Musi być dużo. Dwadzieścia cztery, trzydzieści sześć, sześćdziesiąt! Wepchane w sensor wielkości główki od szpilki. W telefonie spoczywającym na dnie kieszeni w Twoich jeansach. Nie po to, żebyś mógł zrobić technicznie lepsze zdjęcie, ale po to, żebyś wierzył, że zrobisz technicznie lepsze zdjęcie niż gdyby matryca posiadała mniej światłoczułych punktów. Prosty mechanizm — więcej musi znaczyć lepiej.
Zagadnienia optyki i elektroniki takie jak dyfrakcja, krążek rozproszenia, prąd ciemny, czy nawet fizyczny kontekst liczby f opisującej jasność obiektywu to tematy specjalistyczne i angażujące. Można więc spokojnie przyjąć, że przeciętny konsument nie będzie miał o nich wielkiego pojęcia. Nie są więc zbyt użyteczne z marketingowego punktu widzenia.
A gdyby tak te wszystkie trudne rzeczy mające wpływ na jakość fotografii zamknąć w postaci jednej wartości liczbowej? W końcu oczywistym jest, że trzydzieści sześć to więcej niż dwadzieścia cztery. Czyli ten pierwszy jest lepszy niż ten drugi. To bardzo sprytne — przy tak zaprojektowanej rywalizacji nie sposób zarzucić komuś oszustwo czy manipulację. Przecież to konsument wybrał aparat z gęściej upakowaną matrycą, co jest pod wieloma względami niekorzystne. To, że użyteczna (optyczna) rozdzielczość takiej matrycy jest o połowę mniejsza, nie ma tutaj znaczenia, bo nie jest to parametr, który mierzymy.
Jak wątek matryc aparatów cyfrowych ma się do optymalizacji stron internetowych?
Punkty!
Ruch na stronie dziwnie mały? Landingi nie konwertują? Odbiorcy uciekają ze strony? To na pewno wina niskiej punktacji w PageSpeed Insights. W końcu w teście mobilnym strona osiąga tylko 26 punktów, które w dodatku wyświetlają się na czerwono! Jeśli doliczyć do tego raport domorosłych SEOwców, którzy na ślepo kopiują wyniki z testów syntetycznych to mamy gotowy scenariusz na horror przedsiębiorcy.
Ten scenariusz jest mi niestety dobrze znany. Ostatnio coraz częściej otrzymuję maile z pytaniem o optymalizację strony internetowej. Po wykonaniu szybkich testów okazuje się, że duża część tych zapytań dotyczy stron, które nie tylko są zoptymalizowane, ale i przeoptymalizowane, co nie tylko nie przynosi oczekiwanych rezultatów, ale wprowadza nowe problemy.
Niestety stało się tak, że narzędzia takie, jak PageSpeed Insights w oczach właścicieli witryn urosły do wagi wyroczni. Albo strona „świeci się na zielono” i jest splendor i powiększanie garażu w oczekiwaniu na nowe Porsche, albo „świeci się na czerwono” i już ponury żniwiarz puka do drzwi firmy.
Taka sytuacja jest kuriozalna, ponieważ PageSpeed Insights:
- Jest narzędziem opracowanym przez Google i nie odzwierciedla obiektywnej prędkości ani jakości witryny;
- Stanowi (relatywnie) przejrzysty interfejs webowy dla platformy analitycznej „Lighthouse”;
- Jest testem syntetycznym, który dla wersji mobilnej dokonuje testu na urządzeniu klasy Nexus 5X przy połączeniu 3G (stan na czerwiec 2019) – dla porównania sugeruję spojrzeć na mapę pokrycia LTE w Polsce oraz rozejrzeć się po znajomych, jakiej klasy sprzętem mobilnym dysponują;
- Nie ma pojęcia o tym, jakie cele ma spełniać witryna, jakiego jest charakteru, dla kogo, oraz jakiego rodzaju treści są oczekiwane.
PageSpeed w zasadzie mówi: „Słuchaj, jeśli chcesz umieścić wszystkie te śmieci na swojej stronie, oto, na co zwracać uwagę i jak złagodzić fatalny wpływ na wydajność”. Nie wyraża tego jednak w punktach na górze testu, ale w podsumowaniu i sugestiach na dole strony.
Sugestie — bo tak należy o nich mówić — wymagają jakościowej analizy zarówno pod kątem ich sensowności, jak i możliwości wdrożenia. Krótkie spojrzenie na niemal dowolną stronę posiadającą w kodzie skrypt Google Analytics pokazuje np., że reguły dla pamięci podręcznej przeglądarki dla tego skryptu są zbyt krótkie. Z tym że Google Analytics należy do tej samej firmy, co PageSpeed Insights — Google sam siebie strofuje, wprowadzając jednocześnie użytkowników w błąd, sugerując, że jest to istotne pole do poprawy.
Równie kuriozalna sytuacja miała miejsce jeszcze do niedawna w związku z Google Fonts — kolejną usługą Google, która była przyczyną zaniżania punktacji stron. Od początków istnienia usługi, fonty Google były serwowane z domyślnym ustawieniem blokowania wyświetlania tekstów przed załadowaniem plików z fontami. Innymi słowy — tekst na stronie nie wyświetlił się, dopóki przeglądarka nie pobrała odpowiednich plików z serwerów Google. Dopiero od niedawna webmasterzy mają możliwość generowania plików CSS z tej usługi z parametrem pozwalającym na zamianę fontów Google na domyślne (dostępne systemowo) w czasie, kiedy zasoby zewnętrzne są wciąż pobierane przez przeglądarkę. Oczywiście strony testowane w usłudze PageSpeed Insights korzystające z fontów Google otrzymywały obniżoną punktację, choć sposób, w jaki została zaprojektowana ta usługa, uniemożliwiał wprowadzenie zmian.
Warto wiedzieć, że niektóre z sugestii, które znajdziemy w raporcie, są niemożliwe do wprowadzenia dla większości stron internetowych opartych o otwartoźródłowe lub komercyjne rozwiązania, w tym większości stron bazujących na WordPress — chyba, że motywy dla tych stron były pisane od podstaw, w dodatku z myślą o optymalizacji pod kątem PageSpeed Insights. Samo wykorzystanie jQuery — popularnej biblioteki JavaScript — skutecznie utrudnia osiągnięcie wysokich punktacji w tym teście syntetycznym.
Nieco lepiej sytuacja przedstawia się z równie popularnym GTMetrix, którego punktacja wydaje się nieco bardziej związana z realnymi możliwościami optymalizacji istniejących witryn. Warto jednak pamiętać, że GTMetrix:
- Domyślnie testuje witryny z Vancouver w Kanadzie, a inne lokalizacje (w tym Londyn, będący najbliżej Polski) dostępne są po utworzeniu konta i zalogowaniu — być może nie warto panikować, jeżeli Twoja strona ładuje się dziesięć sekund, skoro są to czasy mierzone z drugiej części globu;
- Wyniki testów nie są powiązane z czasem ładowania strony — jeśli witryna przechodzi wszystkie testy pozytywnie, ale mimo to przeglądarka potrzebuje minutę na jej wyświetlenie, może dostać najwyższą notę;
- YSlow obniża punktację za nie korzystanie z rozproszonego systemu dostarczania treści (CDN). Czy taki system jest Ci potrzebny — to zależy od skali Twojego biznesu oraz zasięgu międzynarodowego. Zazwyczaj lepszym rozwiązaniem będzie postawienie na dobry hosting niż implementacja CDN. Chyba że charakter Twojej działalności jest mocno międzynarodowy, a strona bogata w media.
Co więcej — żadne z dostępnych obecnie na rynku narzędzi analitycznych nie bierze pod uwagę architektury strony, analizy użyteczności, jakości i czytelności tekstów, dostępności interfejsu, etc., a przecież oprócz samego faktu załadowania się strony i jej poprawnego wyświetlenia w przeglądarce, są to najważniejsze czynniki, które determinują, czy użytkownik zostanie na stronie i wejdzie z nią w interakcje, oraz które pozwolą na zaspokojenie jego potrzeb.
Jak zoptymalizować stronę internetową, żeby nie zwariować i nie dać się wpędzić w koszty?
Przede wszystkim do tego tematu należy podejść indywidualnie, uwzględniając cele, jakie strona ma spełniać oraz grupę docelową. Inaczej powinna wyglądać optymalizacja strony fotografa ślubnego, a inaczej strony domków turystycznych na wynajem w Bieszczadach.
Dlaczego?
Dlatego, że wybierając fotografa ślubnego, klienci mogą chcieć poświęcić więcej czasu na analizę fotografii, które powinny być odpowiednio duże i odpowiednio wysokiej jakości. Zazwyczaj poczekają na załadowanie się zdjęć, oczekując w zamian ich wysokiej jakości. Nie będą przy tym sprawdzać punktacji strony. Zapewne będą chcieli je wyświetlać na większym ekranie lub urządzeniu o wysokiej gęstości pikseli na cal. Jakość fotografii oraz ich sposób prezentacji będą ważniejsza niż prędkość ładowania strony.
W przypadku usług turystycznych znajdujących się w górach, oprócz czytelnego przedstawienia oferty, równie ważne będzie uwzględnienie dostępności do internetu mobilnego w okolicy. Jeżeli wiemy, że jakość połączenia bezprzewodowego jest słaba — warto pokusić się o nieco bardziej agresywną optymalizację strony, jej wersję AMP, lub przyjęcie taktyki opierającej się na jak najlepiej rozbudowanej stronie wizytówce Google Moja Firma oraz danych dostępnych w Google Maps. Strona pełna wodotrysków i kolorowych zdjęć na nic się nie zda, jeżeli turyści nie będą mogli w łatwy sposób odnaleźć numeru telefonu do właściciela, korzystając ze słabej jakości połączenia w drodze do celu.
Optymalizacja strony internetowej — co warto zrobić?
Kiedy już wiemy, że nasza strona jest odpowiednio zaprojektowana i ma szansę trafić do odpowiedniej grupy odbiorców, warto upewnić się, że proces pobierania danych i rysowania treści na stronie będzie możliwie najkrótszy.
Najczęściej największy zysk prędkości dają trzy czynności:
- Usunięcie niepotrzebnych elementów — zdjęć, wtyczek, nawet całych podstron;
- Optymalizacja (kompresja) obrazów na stronie;
- Serwowanie statycznej wersji strony w przypadku witryn opartych o system zarządzania treścią (np. WordPress).
Jeżeli Twoja strona oparta jest o CMS WordPress, możesz znacząco skrócić czas ładowania, korzystając z hostingu opartego o komercyjny serwer LiteSpeed oraz rozszerzenie LiteSpeed dla WordPress. Wtyczka ta pozwala na kompresję wszystkich obrazów (oryginałów oraz miniatur), oraz, w połączeniu z serwerem LiteSpeed, udostępnia bardzo wydajny system pamięci cache, umożliwiając tym samym serwowanie Twojej strony w ułamku sekundy.
We wcześniejszych artykułach pisałem o tym, jak wybrać najlepszy hosting dla WordPress oraz jak skutecznie zoptymalizować obrazy w WordPress dzięki wtyczce LiteSpeed Cache.
Oprócz tego zaleca się także minimalizowanie ilości zapytań do serwera przy każdorazowej próbie otwarcia strony — na przykład poprzez scalenie skryptów JS oraz CSS do mniejszej ilości. Ze względu na złożoność stron internetowych, może to być zadanie czasochłonne i oparte o konieczność testowania różnych parametrów oraz wyjątków (niektóre skrypty muszą zachować swoją kolejność ładowania, jeszcze inne mogą być uruchomione tylko po narysowaniu całej strony). Optymalizacja skryptów jest tym bardziej istotna, im więcej jest ich na stronie. Jeżeli posiadasz np. rozbudowane slidery, warto pokusić się o dodatkową optymalizację lub… Rozważyć rezygnację ze sliderów w ogóle.
Jeżeli czasy ładowania Twojej strony internetowej po wprowadzeniu tych trzech podstawowych kroków są w dalszym ciągu niekorzystne i przekraczają trzy sekundy — możesz zlecić audyt i optymalizację firmie, która prowadzi takie działania. Przy wyborze takiej firmy warto zwrócić uwagę na jej skuteczność mierzoną nie tylko w punktach osiąganych w testach syntetycznych, ale, co ważniejsze — kompleksowym podejściu do tematu optymalizacji. Przy wielu stronach zbudowanych na podstawie popularnych na rynku rozwiązań, osiągnięcie najwyższej punktacji w testach syntetycznych nie jest możliwe bez negatywnego wpływu na wygląd strony oraz jej zachowanie w trakcie ładowania.
Specjalista powinien być w stanie doradzić optymalne rozwiązanie — czy ważniejsza jest agresywna optymalizacja, gruntowna przebudowa i przeprojektowanie strony czy może jeszcze inne rozwiązanie — zamiast optymalizować stronę na ślepo.
Podsumowanie
Z optymalizacją stron internetowych jest trochę jak z modą na zdrową żywność — temat jest wielowątkowy i zawiły, ale dla łatwości przekazu bywa spłaszczany do poziomu pasty z awokado i innych superfoods sprowadzanych z dalekich krain. Tak, jak objadanie się awokado nie sprawi w magiczny sposób, że dożyjesz setki — tak sto punktów w PageSpeed Insights nie spowoduje, że ruch na stronie wzrośnie o kilka rzędów wielkości i nie opędzisz się od klientów.
Warto działać w sposób złożony i być zorientowanym na cel. Optymalizacja strony internetowej to tylko jedno z narzędzi — część procesu mającego na celu umożliwienie odbiorcy dotarcie do interesujących go treści oraz zaspokojenie swoich potrzeb.
Nie ma drogi na skróty i tania strona internetowa, postawiona na przypadkowym motywie, wypełniona przypadkowymi tekstami i zdjęciami z banków zdjęć nie będzie skutecznie sprzedawać — niezależnie od tego, czy w testach syntetycznych otrzyma dobre bądź złe oceny.
Treści powiązane (język angielski):
Why you Shouldn’t Care About Google PageSpeed Insights
WP Rocket
PageSpeed Insights Is Now Powered by Lighthouse: How to Read the New Audit?
WP Rocket