Było ciasno i ciemno
Ciasno, bo pięćdziesiątka na APS-C nie rozpieszcza – w szczególności gdy scena jest dość wąska.
Ciemno, bo mimo pracy na przysłonie f/1.4 i ISO do 3200, czasy rzędu 1/100 sekundy były luksusem, natomiast większość zdjęć i tak wypadła przy 1/80 albo nawet 1/60 sekundy, czyli czasach grubo poniżej strefy zdrowego rozsądku przy fotografii scenicznej.
Przy tak wyśrubowanych parametrach, będących na granicy możliwości sprzętu, ciężko o studyjną jakość zdjęć. Pomimo trudności udało mi się jednak zrealizować całkiem pokaźną liczbę atrakcyjnych kadrów z których jestem zadowolony (a kto mnie zna, ten wie, że jestem bardzo krytyczny wobec wyników mojej pracy).
W świetle czarnoksięskiej latarni
Przetestowałem również ekstremalne parametry dual ISO, będące zasadniczo wartościami granicznymi dla EOSa 7D (100/3200). Fotografie zrealizowane w ramach festiwalowego show to moje pierwsze, komercyjne wykorzystanie oprogramowania Magic Lantern oraz wspomnianego modułu dual ISO.
Magic Lantern to efekt wytrwałości, wiedzy i talentu garstki osób. To niezależne oprogramowanie udostępniane nieodpłatnie, uruchamiane wraz z oryginalnym firmware. Pozwala na wyciągnięcie z aparatów serii EOS siódmych potów, o czym zapewne nie śnili nawet inżynierowie Canona. Oprócz możliwości niemalże dowolnego zaprogramowania sprzętu, „latarnia” udostępnia wiele narzędzi pomiarowych znanych np. z profesjonalnych kamer video. Umożliwia także zaawansowaną kontrolę nad parametrami ekspozycji, oraz wprowadza mnóstwo nowych funkcji filmowania, w tym – nagrywanie do formatu RAW .
Najciekawiej prezentują się jednak dokonania ostatniego półrocza, na czele których stoi dual ISO, czyli technika pozwalająca na wykonanie zdjęcia z różnymi czułościami dla linii parzystych oraz nieparzystych. W efekcie otrzymujemy fotografię z przeplotem, która na pozór jest bezużyteczna (kto bowiem chciałby oglądać swój portret przez filtr złożony z tysięcy kompletnie niepasujących do siebie linii). Po zastosowaniu odrobiny magii matematyki, jesteśmy jednak w stanie nie tylko odtworzyć oryginalny obraz pozbawiony przeplotu, ale także znacznie rozszerzyć detal widoczny zarówno w najciemniejszych, jak i najjaśniejszych obszarach kadru (które normalnie zostałyby przepalone lub niedoświetlone). To tak, jakby zrobić jednocześnie dwa zdjęcia – jedno ciemne i jedno jasne i potem połączyć je w całość, ale za sprawą przeplotu z różnymi parametrami ISO jesteśmy w stanie uzyskać te dwa zdjęcia w jednej klatce.
Jak to wygląda w praktyce można zobaczyć na przykładach przedstawionych powyżej. A właściwie to… nie można, bo po konwersji i obróbce takie fotografie zasadniczo są nie do odróżnienia od „zwykłych”. A diabeł, jak to diabeł, tkwi w szczegółach. Bez podwójnego ISO ciężko było by za pomocą leciwego już 7D wyciągnąć tyle detali w światłach i zarazem spokojnych przejść tonalnych w półtonach.
Oczywiście w dalszym ciągu Magic Lantern nie sprawi, że APS-C za pomocą magii matematyki przekształci się jakościowo w pełną klatkę, chociaż… znając dokonania tego teamu chyba wszystko jest możliwe.
W każdym bądź razie – czarnoksięska latarnia (bo tak tłumaczy się na polski nazwę urządzenia z którego zaczerpnięto termin magic lantern) zainstalowana na 7D działa i w doświadczonych rękach pozwala na przekroczenie wielu ograniczeń sprzętowych. O tym, jakie to ograniczenia i jak kolosalne ma to znaczenie dla całego rynku fotograficznego – już wkrótce.