Gbury branży kreatywnej
Załóżmy, że doszło do kumulacji Twoich noworocznych postanowień z ostatnich kilku lat i w końcu odważyłeś się zlecić rebranding, wykonanie strony internetowej lub dowolne inne zadanie wymagające udziału specjalistów z branży kreatywnej. Na potrzeby tego artykułu przyjmijmy też, że dokonałeś rozważnej analizy zysków i strat, oraz że powierzyłeś rozwiązanie Twojego problemu marce godnej zaufania, która w swoim portfolio chwali się podobnymi realizacjami, a jej klienci wychwalają współpracę pod niebiosa w dziale referencje. Szybkim cięciem pozbyłeś się również ofert z portali aukcyjnych opiewających na ułamek ceny zaproponowanej przez wybranego przez Ciebie kontrahenta, a na sugestię, aby pracy podjął się szesnastoletni syn znajomego, po plecach przechodzą Cię ciarki.
Tym samym drastycznie zawęziłeś grono osób, które wobec Ciebie mogą zachowywać się nieprofesjonalnie. Wydajesz w końcu niemałe pieniądze na rzeczy, co do których niezbędności nie do końca jesteś przekonany. Oczekujesz sprawnej realizacji zadania, otwartości, zrozumienia Twoich potrzeb i nieszablonowego podejścia. Spodziewasz się, że Twój problem będzie sprawnie rozwiązany, a usługa, którą zamówiłeś, sprosta Twoim oczekiwaniom. Chcesz być zaskoczony, ale pozytywnie.
Podpisujesz umowę, płacisz zaliczkę i w napięciu oczekujesz pierwszych rezultatów zleconych prac. Popołudniową kawę przerywa powiadomienie ze skrzynki odbiorczej. Chłoniesz wiadomość. Jest dziwnie. Czujesz się zaskoczony — to pewne. Czy pozytywnie? Naprędce odpisujesz na wiadomość, umawiasz się na spotkanie i podsyłasz inspiracje. Tworzysz treści poprawek i czujesz, że jesteś panem projektu. Niepostrzeżenie wdzierasz się w obszar kreatywny — rysujesz kreski, kółka i wstawiasz zdjęcia ze stocków. Przesuwasz marginesy, żonglujesz grafikami. Nie możesz doczekać się pozytywnej odpowiedzi i spektakularnego finału projektu.
To niemożliwe — słyszysz od programisty na spotkaniu w firmie. Nie da się tak zrobić — odpowiada grafik, a drukarz mu wtóruje. Bez sensu — przecież widziałem dokładnie coś takiego. Zaraz Wam podeślę, pokażę. O, tu. Niezrozumienie narasta, kiedy wskazujesz palcem pozbawioną marginesów wizytówkę radcy prawnego złożoną zabawnym krojem odręcznym lub stronę internetową z głównym menu złamanym do trzech wierszy.Jesteś rozczarowany. Jak to się nie da? Przecież to branża kreatywna. Jeżeli ja wpadłem na takie rozwiązanie to dlaczego jest to niemożliwe? Sprawdzałem wykonawcę i przeglądałem jego realizacje — wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Skąd więc ten dysonans?
Choć istnieje ryzyko, że osoba, z którą współpracujesz, nie jest odpowiednio zaangażowana w projekt, jej kompetencje językowe są ubogie lub po prostu ma gorszy dzień — jest bardziej prawdopodobne, że zwroty, które słyszysz, są jedynie skrótem. Mechanizmem, który ma za zadanie szybko wykluczyć ścieżki niewarte dalszej analizy, nieopłacalne lub po prostu niemerytoryczne. Kryje się za nimi rozległa wiedza i sieć zaawansowanych powiązań, a czasem także trudna w opisaniu słowami intuicja będąca wynikiem wieloletnich doświadczeń w branży.
Jeżeli powyższy akapit brzmi dla Ciebie zdumiewająco lub nieprawdopodobnie, zapraszam do dalszej lektury artykułu. Poniżej znajdziesz przykłady, które pozwolą Ci na lepsze zrozumienie tego fenomenu. Naprawdę wierzę, że brać kreatywna bogata jest w nieco szalonych, ale sympatycznych ludzi, którym zależy na dostarczaniu optymalnych rozwiązań i jeśli czegoś się nie da to lepiej dla Ciebie i Twojego biznesu.
Zaczarowany świat internetu gdzie wszystko jest możliwe
Ostatniej dekadzie zawdzięczamy rozwój wielu technologii internetowych oraz upowszechnienie się urządzeń mobilnych o imponujących możliwościach obliczeniowych. Strony internetowe znacząco ewoluowały i nie są już projektowane do jednej rozdzielczości w programach do grafiki rastrowej, a następnie „cięte” na plasterki. Spodziewamy się, że treści umieszczane online będą czytelne i łatwe do przetworzenia zarówno na telefonie, jak i na komputerze biurowym. Żądamy, aby były atrakcyjne, dynamiczne i ładowały się szybko. Nie chcemy czekać, nie chcemy czuć znudzenia, nie chcemy daleko szukać.
Przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy uważamy, że w internecie wszystko jest możliwe, a każda technologia, którą widzimy na ekranie komputera, może zostać zaimplementowana w ramach naszej strony www. Niestety rzeczywistość nie jest taka kolorowa — technologie mają swoje wady i zalety oraz wymagania, których spełnienie jest konieczne, aby mogły funkcjonować z odpowiednią wydajnością. Systemy zarządzania treścią, biblioteki programistyczne czy szkielety aplikacji zazwyczaj dobierane są pod kątem analizy potrzeb klienta, a także założeń oraz budżetu projektu. Ich unikatowe połączenie determinuje kierunki rozwoju, umożliwiając szybkie i efektywne wdrożenie niektórych rozwiązań kosztem innych.
Warto pamiętać, że ograniczeniami dotknięte są także technologie uważane powszechnie za niezwykle uniwersalne i podatne na rozbudowę. Najczęściej w obliczu właśnie takich rozwiązań stwierdzenia typu „nie da się” budzą największą podejrzliwość i niezrozumienie zleceniodawców. Taki komunikat jest daleko idącym uproszczeniem i stanowi znak, że nie warto podążać tym kierunkiem, a pełne wyjaśnienie problematyki związanej z tym zagadnieniem jest zwyczajnie zbyt skomplikowane i czasochłonne, lub po prostu niewłaściwe. Analogicznie, zlecając mechanikowi samochodowemu szereg skomplikowanych prac, nie oczekujemy, że profesjonalista krok po kroku, ze wszystkimi szczegółami wytłumaczy nam wszystkie zagadnienia związane z budową i działaniem pojazdu. Spodziewamy się efektu w postaci dobrze wykonanej usługi, która rozwiąże nasz problem. Jednocześnie otwarcie przyznajemy, że nie posiadamy kompetencji lub nie chcemy poświęcać własnego czasu na problematyczną usterkę pojazdu.
Scena, w której klient doradza mechanikowi, w jaki sposób trzymać klucz dynamometryczny lub sugeruje, aby pracownik dokręcał śrubę z innym momentem obrotowym, wydaje się groteskowa. Analogiczne obrazy są jednak niechlubną normą w branży reklamowej, kreatywnej, a także IT.
Widząc efekty pracy grafików lub programistów, wielu klientów odruchowo zabiera się za wprowadzanie zmian, choć nie ma to większego sensu, skoro głębsza analiza po stronie zleceniodawcy jest niemożliwa ze względu na jego brak znajomości technik pracy, zasad projektowania lub ograniczeń technologicznych.
Ale, ale! Przecież wszystko widać na ekranie! Nie ma żadnej skomplikowanej maszyny, precyzyjnej mechaniki, zaworów i układów. Tutaj można przesunąć, a tam można usunąć. Gdzieś indziej coś dodać, a odcień tego koloru mi się nie podoba — wolałbym inny.
Usability design
Czy wiesz, że istnieje odrębna dziedzina informatyki poświęcona użyteczności? W jej ramach tworzy się i bada rozwiązania pod kątem ich funkcjonalności oraz dostępności. Zasady, które powstają w wyniku tych prac, mają na celu ustandaryzowanie procesów oraz interfejsów w taki sposób, aby ich obsługa była optymalna. Jednym ze zbiorów takich zasad jest dokument WCAG (Web Content Usability Guidelines) utworzony przez konsorcjum standaryzacyjne W3C, który zawiera szeroką listę rekomendacji dla programistów oraz twórców stron internetowych i aplikacji mobilnych.
W treści dokumentu znajdziemy na przykład informację o tym, jaki kontrast minimalny powinny zawierać elementy interfejsu, aby były czytelne nie tylko na wysokiej jakości ekranie przy idealnych warunkach oświetleniowych, ale także na błyszczącym ekranie laptopa w słoneczny dzień. Powstały nawet proste narzędzia online, które na podstawie dwóch próbek koloru określają stosunek kontrastu. WCAG rekomenduje, aby nie był on niższy niż 4.5:1 dla tekstu głównego oraz 3:1 dla większych nagłówków.
Dla doświadczonego projektanta korzystanie z takich narzędzi w pracy może nie być niezbędne, ponieważ instynktownie dobierze odpowiednie wartości dla kolorów. W razie wątpliwości — może przetestować wybrane odcienie i odrzucić te, które nie spełniają kryteriów użyteczności.
Marketing internetowy czy ładne obrazki?
Optymalizacja stron internetowych pod kątem szybkości ich ładowania prawie zawsze związana jest ze sztuką kompromisu. Wymagania stawiane przez Google bywają sprzeczne z potrzebami klientów oraz konsumentów treści. Jeżeli istotne jest szybkie wdrożenie atrakcyjnie wyglądającego projektu online, a finansowo nieuzasadnione jest tworzenie go w całości od podstaw, będziemy zmuszeni korzystać ze szkieletów aplikacji oraz bibliotek programistycznych. Takie oprogramowanie, choć znakomicie przyspiesza wdrożenia stron www i daje szereg możliwości, może wymagać ładowania elementów systemu w określonej kolejności, co nie zawsze daje się zoptymalizować.
W efekcie musimy zrezygnować albo z wybranych technik optymalizacji kodu strony, albo niektórych elementów wizualnych. Warto nieprzerwanie zadawać sobie pytania — co w tym projekcie jest najważniejsze — czy moja strona ma przede wszystkim w jak najlepszym świetle przedstawiać produkty i z punktu widzenia potencjalnego nabywcy jest to wartość nadrzędna (np. dlatego, że są to produkty klasy premium), czy może znacznie ważniejsze jest osiągnięcie topowych wyników w wyszukiwarkach internetowych i dotarcie do jak najszerszej grupy odbiorców?
Eksperci, realizując wdrożenie, kierują się odpowiedziami na podobne pytania. Są zorientowani na cel oraz dostarczenie optymalnego produktu. Na każdym etapie pracy podejmują wyzwania żeby zabezpieczyć Cię przed potencjalnymi problemami istnienia, których nie bierzesz pod uwagę. Na wytłumaczenie wszystkich zawiłości i powiązań może nie być czasu, decydują więc, korzystając ze swojej wiedzy i doświadczenia. Odmawiają. Nie da się.
Chcę być oryginalny i wyróżniać się w tłumie, żeby sprzedawać więcej i drożej
To świetny pomysł, ale możesz mieć problem z osiągnięciem sukcesu, jeżeli będziesz się upierać nad rozwiązaniami łamiącymi konwencje. Oczywiście od tej zasady są wyjątki — jeżeli promujesz nowatorski produkt i cała strategia marketingowa oparta jest o łamanie konwencji, opracowanie unikatowych rozwiązań może być korzystne i przemawiać do cech odbiorcy. W większości przypadków rozwiązania skonwencjonalizowane mają jednak więcej zalet niż wad.
Przeglądając stronę internetową, oczekujesz, że kliknięcie logo zabierze Cię do strony głównej. Jeżeli nie widzisz linków w menu, odruchowo szukasz ikony złożonej z trzech poziomych linii. Irytujący popup pragniesz zamknąć czym prędzej, klikając w dwie skrzyżowane kreski. Widząc obrazek wraz z tytułem, spodziewasz się, że kliknięcie dowolnego elementu spowoduje przeładowanie strony i wyświetlenie pełnej treści artykułu. Podobne przykłady można mnożyć — jest ich bardzo wiele, a delikatny balans pomiędzy konwencjonalnością a oryginalnością najlepiej zostawić profesjonalistom. Istnieją bowiem obszary, które lepiej znoszą personalizację niż inne i niekoniecznie musisz sobie z tego zdawać sprawę. Jest całkiem prawdopodobne, że ta kreska, dokładnie w tym miejscu, jest bardzo ważna z punktu widzenia użyteczności i nie warto jej zmniejszać lub usuwać.
Opłakane w skutkach szybkie modyfikacje i drogi na skróty
Jedną ze wspaniałych właściwości komputerów jest fakt, że zrobią dokładnie to, co im każemy. Niestety jest to zarazem ich najbardziej przeklęta cecha. W dużym uproszczeniu, komputery to zwykłe przełączniki wykonujące bardzo podstawowe zadania zgodnie z zakodowanymi instrukcjami. Wytyczne zapisane w programie traktują w najbardziej dosłowny sposób, jaki jest możliwy. Problem w tym, że ustalenie wszystkich możliwych scenariuszy, które wynikają z tej dosłowności, bywa trudne nawet dla najbardziej doświadczonych programistów. Niemalże codziennie możemy przeczytać o lukach bezpieczeństwa, od których nie są wolne nawet aplikacje bankowe. Dobrze napisane oprogramowanie nie tylko rozwiązuje mierzalne problemy, ale także jest bezpieczne i czytelne dla człowieka, co umożliwia jego rozwój w przyszłości.
Czy wiesz, że komputery odpowiedzialne bezpośrednio za obsługę arsenału nuklearnego USA mają moc obliczeniową na poziomie procesorów z początku lat 90, nie są podłączone do internetu, a wymiana danych odbywa się za pomocą dyskietek 5.25”, które mieszczą około 220 kilobajtów danych? Dlaczego nie zostały zmodernizowane? Doskonale spełniają swoje ograniczone funkcje, oprogramowanie jest gruntownie przetestowane i bezawaryjne a możliwości penetracji ograniczone do minimum.
Co prawda włamanie na Twoją stronę internetową lub awaria jakiejś jej części nie doprowadzi w konsekwencji do wojny nuklearnej i zagłady cywilizacji, ale może narazić Cię na dodatkowe koszty lub straty wizerunkowe. Jeżeli Twój pomysł spotyka się z odmową specjalistów i słyszysz tytułowe „nie da się”, prawdopodobnie są oni świadomi zagrożeń płynących z implementacji Twojego pomysłu. Być może nie są to rozwiązania wprost niebezpieczne, ale ilość negatywnych skutków, które wywołają może być większa niż potencjalne korzyści. Tutaj warto zadać sobie pytanie — po co, w jakim celu, dlaczego mi na tym zależy? Po wypracowaniu odpowiedzi warto podzielić się nimi z zespołem i konstruktywnie przedyskutować ewentualne modyfikacje, aby uniknąć forsowania nierozważnych modyfikacji. Zazwyczaj cele udaje się osiągnąć innymi, korzystniejszymi metodami. Optymalnie, mając na uwadze działania długoterminowe.
Zasady w projektowaniu graficznym
Niemalże każdy większy rebranding spotyka się z równie wielką falą uznania, jak i krytyki. Jest dużo emocji, a każdy czuje się ekspertem w ocenianiu efektów cudzej pracy. Sekcje komentarzy na portalach newsowych oraz w mediach społecznościowych pękają w szwach. Szybko tworzą się memy i prześmiewcze przeróbki logotypów, a nawet całych systemów identyfikacji wizualnej.
„Co za gówno”, „zrobiłbym to lepiej”, „dajcie mi taką kasę, a też tak zrobię” przeplatają się z „a mi się podoba”, „świetny pomysł, to będzie trend następnego roku”, „odważne”. Nie sposób wyciągnąć z tej burzy emocji konstruktywne wnioski. Opinia publiczna ma to do siebie, że polega na ocenie. Lubimy oceniać.
Jednak to, co w projektowaniu najważniejsze i najbardziej udane jest dla odbiorcy niewidoczne. Najlepszy design to taki, z którego istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Dobry design po prostu działa. Dobry design jest ładny, dlatego, że działa i nie wchodzi nam w drogę. Staje się elementem rzeczywistości, w której płyniemy, nie walcząc z prądem. Żeby go dostrzec, musimy się zatrzymać, stanąć obok i zastanowić się co sprawia, że z danym projektem lub w danej przestrzeni czujemy się dobrze. Jakie charakterystyczne elementy powodują, że ten nóż jest moim ulubionym, bo nie strzępi chleba przy krojeniu, a samochód, który sprzedałem piętnaście lat temu, w dalszym ciągu jest niedościgniony pod względem przyjemności prowadzenia.
Proces dekonstrukcji ma sens zarówno dla budynków użyteczności publicznej, jak i wizytówek, ulotek, logotypów oraz wszystkich innych rzeczy projektowanych w celach użytkowych. Istotną cechą projektantów jest świadome poruszanie się w obszarze użyteczności, dobrych praktyk oraz z czasem — posiadanie instynktu dostrojonego do narzędzi pracy.Specjaliści dysponują rozległą wiedzą z dziedziny projektowania — mają świadomość, że wielkość oraz kontrast elementów umieszczonych na stronie jest bezpośrednim odzwierciedleniem ich hierarchii i ważności, a zachowanie odpowiednich odległości pomiędzy detalami projektu podyktowane chęcią zachowania rytmu. Z istnienia tych rzeczy, a także wielkiego wpływu, jaki mają na konsumpcję treści, zapewne nie zdajesz sobie sprawy. Być może po głowie chodzi Ci jednak książka, którą przeczytałeś bez oporów, albo film, do którego obrazów często powracasz. Te dzieła zostały dobrze zaprojektowane i łatwo przyswojone dzięki temu, że ich twórca znał optymalne techniki pracy ze swoim rzemiosłem. Możliwe, że nie znalazłyby się w Twojej pamięci długotrwałej, gdyby autor pozwolił czytelnikowi lub widzowi na tworzenie jego utworu w zastępstwie.
Powtarzalność w grafice
Dobrze złożony tekst z odpowiednio dobraną interlinią, kontrastem, długością wiersza oraz odstępami międzywyrazowymi posiada rytm, dzięki czemu czyta się go bez wysiłku. W pewnym momencie zapominamy, że czytamy — po prostu pochłaniamy znaczenia. Dzieje się tak dlatego, że wzrok nie musi walczyć z niedoskonałościami. Nie męczy się, podróżując po zbyt długim wierszu. Nie gubi liter, a poszczególne wyrazy nie walczą ze sobą o jego uwagę. Strona oddycha.
Jeżeli rozważania o rytmice tekstu oraz metafora oddychającej strony są dla Ciebie zupełnie obce, to nie dziw się, że prośba dotycząca zmniejszenia interlinii lub wyjustowania tekstu za wszelką cenę spotka się z chłodnym „to niemożliwe”. Niemożliwe, ponieważ byłoby to działanie ze szkodą dla Ciebie oraz ostatecznego odbiorcy treści. Nierozważne byłoby oczekiwanie, aż specjalista DTP uzasadni swoją decyzję, oferując pięciominutowe streszczenie kilkuset stronicowego podręcznika pt. „Typografia książki”. Po prostu zakończy rozmowę odmową.
Siłą komunikatów w grafice jest ich powtarzalność i nie chodzi tutaj o bezmyślne kopiowanie innych. Powtarzalność to wykorzystywanie tych samych kompozycji oraz części wspólnych w celu budowania trwałych znaczeń. Mogą to być kształty, kolory lub relacje pomiędzy obiektami budujące systemy siatek. Paradoksalnie, dzięki takiemu rozumieniu powtarzalności projekty graficzne stają się oryginalne i trudne do podrobienia. Skopiowanie kolorystyki lub podrobienie logotypu to relatywnie proste czynności w przeciwieństwie do kradzieży całego systemu komunikacji oraz identyfikacji. Tego nie da się po prostu zduplikować, nie posiadając rozległej wiedzy z dziedziny projektowania. Warto zaufać specjalistom, jeżeli proponują rozwiązania spójne i powtarzalne. Bycie niepowtarzalnym nie polega na podbijaniu kosmosu w trampkach. Lepszym pomysłem będzie zadbanie o jasną i czytelną komunikację w zbudowaniu której pomogą doświadczeni graficy.
Podsumowanie
Napisałem ten tekst, aby umożliwić osobom zlecającym prace w branży kreatywnej lepsze zrozumienie postawy jej przedstawicieli. Wieloletnie doświadczenie pozwoliło mi zaobserwować mechanizm, który często odbierany jest negatywnie — jako wyraz złej woli, zniechęcenia lub niezrozumiałego oporu.
W rzeczywistości odmowa wprowadzenia niektórych zmian jest przejawem asertywności, której źródłem najczęściej jest ekspercka wiedza i chęć jej wykorzystania z korzyścią dla zleceniodawcy. Wbrew popularnej i lekceważące opinii, że branża kreatywna zdominowana jest przez lekkoduchów, pasjonatów i artystów (w znaczeniu pejoratywnym), osoby pracujące nad projektami graficznymi na co dzień wykorzystują swoje kwalifikacje i doświadczenie, aby ich praca była nie tylko atrakcyjna wizualnie i oceniana pod kątem estetyki oraz gustów, ale także funkcjonalna i sensowna.
Gdyby ten artykuł miał motto, to zapewne brzmiało by ono — „daj sobie pomóc”. W polskim krajobrazie pełnym kiepskich, szybkich i tanich projektów, największą oryginalnością nie będzie kolejne łamanie konwencji albo droga na skróty, ale przeciwnie — wyróżnienie się projektem niezwykle konwencjonalnym, celowym, stworzonym w zgodzie z zasadami. Tak przygotowane prace nie muszą być nudne — zadba o to kreatywny zespół, jeśli tylko pozwolisz mu pracować samodzielnie.
Jakie jest Twoje doświadczenie pracy z branżą kreatywną? Udało mi się wpłynąć na Twoją perspektywę, czy może kompletnie się ze mną nie zgadzasz? Zapraszam do komentowania.